Blog. Popychało mnie do niego kilka osób aż wreszcie dałem się namówić. Głównie, żeby skanalizować moje polemiczne zapały. Dawałem tu upust swoim frustracjom i spostrzeżeniom. Kpiłem i wyśmiewałem pewne postawy, pisałem o tym co mnie drażni, boli albo wprost wkurwia. Było kilka ciekawych polemik, zgoła kłótni. Parę osób udało mi się obrazić. Kilka poznać i pozostać we wzajemnym szacunku. Miałem też okazję nawrzucać sporo swoich bardzo krótkich historii.
Trwało to trzy lata. Wystarczy…
Dziękuję Wam wszystkim, którzy czytając to, napędzaliście mnie do pisania.
Ale to nie tak, że zaprzestaję całkowicie zygać i szturchać. Po prostu ściągam ten gorset coniedzielnej wrzutki i stresu, że nie mam co zamieścić, bo nieskończone albo zgoła niezaczęte. A nie było czasu usiąść i doszlifować kilka zaczętych nawet tekstów. Poza tym zorientowałem się, że pula spraw czy spostrzeżeń jest mniej więcej stała, a nie chcę pisać o jednej po kilka razy. Cóż więc nowego można napisać o tym samym problemie, gdy jedyne co się zmienia to lekko przypudrowane okoliczności? Jeżeli więc wydarzy się sprawa o której będę chciał się wypowiedzieć, albo tekst który uznam za wart pokazania, czy wydarzenie godne polecenia – tak się wydarzy.
Bo czuję, że ta forma się wypaliła. Że coś we mnie przestało pchać w tę stronę. Nie znaczy to, że zamilknę! Niechaj wrogowie powściągną radość swą niewczesną! Oto bowiem jawią się i otwierają nowe możliwości, formy i sposoby i już niebawem postaram się zaskoczyć czytelników i słuchaczy szepcząc z ciemności wilgotnych zakamarków i zwracając się wprost do najciemniejszych warstw podszewki Waszej duszy. Do miejsc, które sami na trzeźwo omijacie, zagadujecie i zasypujecie milionem nieistotnych drobiazgów, udając że nie ma tej strony ani tego zakamarka. A jeżeli nawet spod tej podszewki rozpaczliwie zacznie macać blada macka – będziecie udawać że to nie wasza macka, boć przecie jesteście ludźmi! A przynajmniej tak bardzo staracie się nimi być! Ale będę wam złośliwie przypominał kim naprawdę jesteśmy. Wiem… Rozumiem… Niejedno z was wykonało tytaniczną pracę by się upodobnić, odciąć i tak zespolić z otoczeniem, sąsiadami czy nawet partnerem, że samo zapomniało jak smakuje świeża ziemia w czasie pełni. Ale ja wam to przypomnę. Pomogę oswoić się z tym, że nie wolno się wyprzeć, zaprzeczyć i przekreślać swojego pochodzenia i natury. A nawet i nie trzeba!
Wychynę znienacka. Gdziekolwiek by był. Ten znienacek…
Tak więc zacytuję na koniec klasyka, który w pewnym, kluczowym momencie swojego życia rzekł do kumpli – „..Rozprawiacie o tem między sobą, żem powiedział: »Maluczko – a oglądać Mnie nie będziecie, i znowu maluczko – a ujrzycie Mnie«.”..
(fot. Agnieszka Piotrowicz)