Kilka słów refleksji, może ktoś podziela…
Coś zgubiliśmy. Jest przede mną zaproszenie/ plakat/ informacja o kolejnym koncercie punk/ HC. Czytam, czytam i nie wiem – czy to jest impreza w pobliskim przedszkolu „Promyczek” czy w nieodległym Osiedlowym Domu Kultury w sekcji muzycznej. Niby nie ma się do czego przyczepić. Bo ów plakat jest taki, jaki powinien być. I o to „powinien” mi chodzi… Bo zamiast być tubą buntu, jest po prostu kolejną informacją spotkania towarzyskiego. I spotykającym więcej nie trzeba. Prócz świadomości przynależności do elitarnego grona tych, którzy wiedzą… Zjawisko jest szersze. I opiewa na wiele płaszczyzn na których działamy.
Sami się cenzurujemy i poddajemy dyktatowi – właściwie nie wiem czego… I ja sam często nie jestem bez grzechu. Wiele razy wykreślałem jakieś sformułowanie czy cały akapit. Czasem to wychodziło tekstowi na dobre, ale nie o to teraz chodzi. Wykreślamy emocje. Bo się ktoś obrazi, bo szanujmy tych z którymi się nie zgadzamy nawet, gdy są to ostatnie chuje. Bo być może przeczytają to małoletni i zgorszą się wielce. Bo być może przeczyta to babcia i palpitacji dostanie. Bo jakiś portal czy gazeta nam tego nie wydrukuje…
Kiedyś taki plakat czy opis wyglądałby jak szalony kolaż, pełen zwariowanych wycinanek, dorysowań, pełen absurdu, nawet wulgaryzmów. Był taki jak nasza muzyka, jak ten bunt. Jak punk. Teraz mamy wszystko ugrzecznione, schlebiające najniższym gustom i lenistwu potencjalnego odbiorcy. Nie za długi bo nie będzie chciał czytać. Niezbyt skomplikowany bo nie zrozumie. Nie za ostry bo się wystraszy. Usiłujący go bawić rozmoczonym w mleku sucharem i obniżający poprzeczkę intelektualną do poziomu debili. Nie twierdzę też, że ma być literalnie jak dawniej. Nie ten czas, a świat poszedł naprzód. Nie chcę tworzyć rezerwatów. Nowe formy, nowe nośniki, nowe możliwości. Może też to, o czym piszę a czego mi brakuje poszło w inne formy albo zawarło się w samej materii. Może, ja nie zauważam…
Teraz anonse przypominają mi ówczesne zaproszenia na koncerty Jerzego Połomskiego i Zdzisławy Sośnickiej. I rozumiem, że to poniekąd informacja. A rolą informacji jest dotrzeć. Poinformować. Jeżeli więc coś miało by przeszkodzić w dotarciu owej informacji, to należy ją przeformułować tak, by dotarła.
Ale chodzi mi o ducha! O kontynuację pewnej linii! Sami zaczynamy się podporządkowywać i przyjmować reguły przeciw którym się buntowaliśmy. Nie jestem też oszalałym ortodoksem który we wszystkim widzi zdradę ideałów i gloryfikuje czas miniony. Ale coś zgubiliśmy…