Kiedy robię jedzenie dla nas dwojga, to staram się by było pyszne, bo dla Niej. Żeby było lekko pikantne, ale nie za bardzo, żeby nie za mocno przyprawić – wszak zawsze można dosolić czy co tam kto chce. Nie zawsze wychodzi jakbym chciał, ale staram się niemożebnie! Nie stosuję produktów których księżniczki nie jadają. Staram się też, by było podane wykwintnie – talerz z tych ładniejszych, jakiś listek bazylii albo z czegoś tam, wisienka, pomidurek czy inna truskawa, nawet sztućce jakoś finezyjnie. No i podane z pląsem, przykłonem i uśmiechem.
Najgorzej gdy zostaję sam i głód chwyci… No to teraz to ja sobie dogodzę! Żadnego tam wydziwiania tylko rzetelnie i do syta! Szybkie przeszukanie w lodówce – skrawki boczku, te tłuste, co to zjeść nie idzie ale wyrzucić szkoda. Kawałek starej kiełbasy (jak wyżej), co tam jeszcze się nada?… Kilka plastrów żółtego sera! Dobra! Zapomniana puszka z resztką zielonego groszku. Groszek – wchodzisz! Jest cebula, czosnek i trzy jajka. Tylko trzy? Trochę mało… No dobra – smażymy te skrawki ścierwa. Trzeba je mocniej podjarać bo długo leżały, a w międzyczasie obierzemy czosnek i cebulę. Z czosnkiem nie problem, ale ta kurwa cebula!.. Czego ona tak w oczy szczypie? Niby wiem i znam zasadę, ale zawsze mam nadzieję że tym razem się uda… Chciałem sobie oczy przetrzeć, zapomniałem że nóż trzymam. Czubek wbity w czoło, krew się leje na cebule. Chuj! Nie szkodzi; i tak się zje. Dobrze, że nie chciałem się podrapać po szyi! Chyba już wystarczy; małe skwarki pływają w głębokim tłuszczu – to co się wytopiło plus olej dodany na początku. No to sypiemy! Coś spada na podłogę, zbieram i wrzucam, nie widzę co, bo oczy załzawione (chuj! I tak się zje). Skwierczy, wrzucam jajka i doprawiam. Ostra papryka, chilli i takie tam – zrobię sobie ostro tak jak lubię! Trochę cholera za tłuste! Wszystko pływa i mało jakby! To wetrę ziemniaka! Akurat jest jeden! Nie będę się pierdolił z obieraniem! Odmuchałem z kurzu i jedziemy. Oczy pieką, tarka robi uniki, zimiok chce spierdalać, wskakuje do patelni, łapię go. Kurwa!! Tłuszcz naprawdę gorący! Ucieram uciekiniera, przytarłem końce paznokci i kostki na palcach (ch… I tak się zje!) Dalej mało… O! To dosypię płatków owsianych, nie ma? No to kukurydziane!– one wciągną tłuszcz i dodadzą masy. Sypię… mało; trzeba dosypać… o k… chyba za dużo i suche takie się zrobiło. Wiem! Mam tu pomidory w puszce! Plum!.. Kurwa! Dlaczego nikt nie powiedział że trzeba je pokroić? Leżą teraz takie cztery czerwone gluty na górze suchej masy a lekko pomidorowa woda ścieka zza krawędzi patelni na maszynkę. Wystaczy, bo się zaczyna przypalać. Jakoś to wymieszam i powinno być!.. Cztery kęsy z głodu i rozpędu. (skąd się tu wziął kapsel od piwa?!) Piąty już nie chce wejść… W sumie aż tak głodny to chyba nie jestem!..
Kochanie może bym coś przygotował dla nas?…