Jak bardzo wżarła się tak kontestowana przez nas samych sytuacja zwyczajów i kultury chrześcijańskiej… Oto buntownicy i kontestatorzy oficjalnie dyszący nienawiścią i plujący z pogardą na kk po cichu (po wielkiemu cichu – jak śpiewa krakoski niedogrechuta) i do kościoła chadzają i w ichnich szopkach udział biorą – czy to chrzty, śluby czy inne bierzmy… A zwłaszcza pogrzeby! Jakby chcieli wbrew postawie życiowej człowieka za życia – uszczęśliwić go i zdeprecjonować wszystko co głosił i jak żył. Że to owszem, spektakularne, hecne i rokendrolowe, ale jak przyjdzie co do czego, to jednak poważne sprawy czyli wyrozumiały kościół (czytaj – odpowiednia opłata) są oczywiste i najważniejsze. Ileż to przykładów wielkich i szanowanych którzy za życia byli najdalsi od tych szopek, nagle na pogrzebie i ksiądz i msza i inne przynależne tej hucpie gadżety… A te wszystkie RIPy, „spoczywaj w spokoju” czy „do zobaczenia po tamtej stronie” i krzyże na klepsydrach… Oto rodzina i przyjaciele, dla siebie, dla własnego komfortu przekreślają jego postawę za życia. Bo – największe, najmocniejsze zaklęcie naszej cywilizacji – „co ludzie powiedzą!?”
Na co dzień bojownik o uwolnienie nas z watykańskiej opresji a od kościelnego święta popierdala do tegoż kościoła aż furczy. Na co dzień memami w necie i kąśliwą uwagą szermuje jak Wołodyjowski a w niedzielę sza! Taca, krzyżyk, rodzinka stadem do świątyni… I poważne skinienia głową na powitanie innych stad, a wewnątrz własnego stadka porozumiewawcze spojenia o tym, co to już o nich wiemy itd. I naprawdę nic by mi do tego. Ale bardziej od głupoty i wszystkiego co ów kościół niesie nienawidzę hipokryzji. Bardziej szanuję kogoś, kto wierzy i nawet nie zgadzając się z trendem generowanym przez hierarchów wie, że kościół to wierni i myśl Mistrza a nie kilku skurwiałych pasibrzuchów w purpurze. Wie, że duch, myśl i Słowo Boże. A nie spasiony purpurat czy chytry proboszcz.
Jesteśmy wrośnięci w kulturę judeochrześcijańską i ani na to nic poradzić nie można ani nawet zgoła nie trzeba! Ta cywilizacja (prócz zbrodni i brudów) wytworzyła przecudowne sytuacje kultury i sztuki, miliony odniesień do spraw wzniosłych, bo wszak sama idea jest wzniosła i piękna. I gdyby nie ludzie… Setki tysięcy dzieł przepięknych, o szlachetnej intencji, uduchowionych i poszukujących Boskiego Ciepła jak pisklęta Wielkiej Kwoki. Z tym, że tyle samo pasji i poszukiwań spotkania z absolutem mamy w każdej kulturze. By daleko nie szukać – starożytna Grecja, na której cały Rzym stoi, a cały kotłujący się naówczas Bliski Wschód? A Sumerowie i Babilon z którego skopiowano Stary Testament? A Ahura Mazda? Z którego skopiowano Nowy? Ale nie o tym…
Ale zdumiewa mnie boleśnie i nieustannie jak mocno strach, tak nierozerwalne narzędzie wymutowane przez tą cywilizację na użytek „pasterzy” został wrośnięty w naszą świadomość i nawet podświadomość. Poczucie winy, wstydu i grzechu. I monopol na odpuszczenie. I bilet do nieba. Który można kupić. Za kasę. Tu, na ziemi. Tej ziemi…
W Jedynie Słusznej Korei jest system, że za jakiekolwiek uchybienie odpowiada kilka domów (czy mieszkań) w jedną i drugą stronę. Wszyscy wtedy idą do obozu i raczej nikt kartek stamtąd nie pisze. To ekstremalny przykład sytuacji „co ludzie powiedzą”. Dlaczego tak bardzo boimy się opinii ludzi, których mamy za głupców, albo w najlepszym przypadku uważamy, że w rzeczonych sytuacjach oględnie mówiąc – nie mają racji?
A więc nowe przykazanie daje wam … Olbrzymia większość tych tłumów walących w każde święto do kościołów winno czynić znak krzyża rozglądając się trwożnie ze słowami – „co ludzie powiedzą?!?”