Jednym z efektów zmian klimatycznych jest dodatkowa pora roku. Jest między zimą a przedwiośniem. Właściwie coraz bardziej zastępuje zimę. To tzw „chujnia Polska”. Temperatura oscyluje wokół zera mżąc, mgławiąc, przyświecając słońcem, rozbłacając każdy skrawek ziemi. By zaraz go ściąć po wierzchu skorupką lodu. Ciężko nawet dobrać ubranie, bo co się zapocisz i rozepniesz – to się przeziębisz. Ale nauczyłem się nie przejmować rzeczami na które nie mam wpływu. Ot, taka konstatacja dinozaura, który pamięta takie zimy, że z powodu mrozu i śniegu odwoływano szkoły a ferie trwały czasem o miesiąc dłużej.
Natomiast jest coś, na co mamy wpływ. Nie przeceniam, ale wierzę w kroplę drążącą skałę. Otóż ta nowa pora roku charakteryzuje się jeszcze dwoma cechami. Mianowicie nie ma śniegu. Ani zieleni. I teraz każdy lasek, gaik, łąka czy skwer wyglądają jak wysypisko śmieci. Flaszki, puszki, folie, różne opakowania po czipsach i innych śmieciowych przekąskach… Czasem kosz w okolicy jest, czasem go nie ma, ale nie o to chodzi. Chodzi o nasz samobójczy stosunek do natury. Do jakichkolwiek idei, które nie dotyczą tylko tu i teraz. Hedonistycznych i przyziemnych sytuacji związanych z żarciem, piciem i ruchaniem. Zapewne każdy z nas setki razy słyszał o milionach ton śmieci w oceanach. O Himalajach wysypisk z plastykowych butelek i innych opakowań. Każdy oburza się i bezradnie rozkłada ręce. Bo co może zrobić? Przecież to nie ja to wyrzucam! Ja zawsze do kosza! I jeszcze segreguję! I ten szlachetny odruch usypia i usprawiedliwia brak zainteresowania co dalej. Bo dalej są góry śmieci z którymi nie wiadomo co robić. Są różne pomysły, i część (znikomą) przerabia się na inne produkty (inne śmieci). Ale mamy w zasięgu jeszcze inne możliwości – wybierając produkty bez siedmiu plastyczanych opakowań i opakowania zwrotne. Ale to jest temat na inne pisanie, prócz tego żadna to nowość – pisali i piszą o tym różni mądrzy ludzie. Niby wszyscy to wiemy, ale każdy (prawie) wzrusza ramionami, bo „co ja sam jeden mogę”. Otóż możesz! Jako przykład i ta kropla. Jeżeli tak działasz to już jest nas dwie krople.
Tymczasem chujnia Polska powoli przechodzi w przedwiośnie i na wszystkich możliwych łączkach, skwerach i podmiejskich laskach zakwitną bazie. I teraz wszyscy spacerujący mieszczanie rzucą się zrywać, łamać i obdzierać. I wracają dumni z łupem. Z trupem wiosny w garści. Tak jakby oskalpowali właśnie dobrą nowinę. Wokół połamanych krzaków leżą za krótkie albo za mało kwietne gałązki, które po zerwaniu ie przypadły ostatecznie do gustu. Leżą na puszkach, flaszkach, szmatach i foliach. Dopóki wiosna nie zakryje tego zielenią ze wstydem…
P.S. Wiosna nie napawa optymizmem. Ten tekst w różnych konfiguracjach pisuję od kilku lat…