Mój stosunek do myślistwa nie jest tajemnicą. Nie chcę się tu wyzłośliwiać i dociekać co komu czego brakuje i jaki ma feler. I nie jestem też zapowietrzonym, nie przyjmującym argumentów fanatykiem. Jestem skłonny uwierzyć, że jest potrzeba regulacji pogłowia np. zwierzyny płowej w sytuacji gdy nie ma drapieżników robiących to naturalnie. I faktycznie nawet dla ich dobra. Bo np. chore mogą zarazić całe stado. Czy szkody rolnicze – tu już sprawa bardziej dyskusyjna, bo znane są przypadki użyczania sobie przez hodowców jednego ścierwa owcy, by udokumentować atak wilków. Po miesiącu takiego obracania wyglądało jakby okolicę zaatakowała niespotykanie wielka wataha wilków. A wilków było pięć. I co ciekawe – myśliwi wykazali zastrzelenie … dwunastu! Aż boję się pomyśleć co ustrzelili i w jakim byli stanie strzelając. A wilki były dokładnie policzone przez polskie i słowackie służby.
Ale samą teorię rozumiem. I byłaby do zaakceptowania. Chcę wierzyć, że te przerażające fotografie w necie i lokalnych gazetach to po części fałszywki a reszta to odosobnione przypadki. Że w swojej masie myśliwi są miłośnikami przyrody, pełnymi pokory wobec jej majestatu, strażnikami lasu i zwierzyny, broniący ich przed kłusownikami i monitorujący ich stan zdrowia… Że strzelają do swoich podopiecznych z bólem w sercu zmuszając się z poczucia obowiązku…
Ale niech kto mądry powie mi, co chcą regulować i jakie eliminować szkody myśliwi w Afryce? Strzelając do gatunków którym grozi wyginięcie? Tu już nie ma mowy o szkodach rolniczych, górniczych czy innych plamach na słońcu!
Czytam ostatnio jak to dzielny włoski myśliwy, chwalący się od lat zdjęciami zamordowanych lampartów, lwów, antylop i innych ginących zwierząt, na kolejnym polowaniu spadł w przepaść i zginął na miejscu. Nie powiem żebym się zmartwił…
Kiedyś udało mi się zrobić numer Howarda Pyle który opisał ustami swego bohatera Robin Hooda… Zajazd przy leśnym dukcie. Przed lokalem stoją pick upy. Spod niedbałych plandek na pakach wystają dziki i sarny. Wewnątrz rządzą spasieni, czerwoni na pyskach faceci w moro i tyrolskich kapelutkach. Przysiadają się do każdego, wmuszają wódkę i opowiadają, czy kto chce czy nie o swoich przewagach i zdobyczach. Przysiedli się i do nas – puszą się i chwalą hekatombą uczynioną w lesie. Powoli skręciłem temat na wypadki na polowaniu, opowiadając o zasłyszanej smutnej historii, jak to jeden myśliwy zginął… Perorujący na chwile zwolnił, zadumał się i przyznał że to faktycznie smutne. Na co odparłem że tak naprawdę nie to jest smutne, że ten jeden zginął ale to, że tylko jeden! Że reszta żyje!.. Przez długi czas nie mógł zrozumieć. Później poszedł się obrazić.
Niestety sytuacja rozwinęła się niefajnie… Jeden wypity mocniej strzelec wypalił na wiwat, wezwana policja usłyszała, że ich wszystkich zaraz zwolnią, na autach okazało się że spora część zwierzyny była skłusowana, bo panowie rozochociwszy się strzelali do wszystkiego. Broń (część naładowana!) walająca się po całej knajpie… A na koniec przyjechał komendant, blady i przepraszający biednych myśliwych. Okazało się że polował wiceminister…
Chcę wierzyć, że te spektakularne wypadki są odosobnione, że myśliwi są pełnymi troski strażnikami lasu etc etc…

…był celnik, który nie kradł; szewc, który nie pijał; 
żołnierz, co się nie chwalił; łotr co nie rozbijał; 
– A cóż to jest za bajka! Wszystko to by może!
– Prawda, jednakże ja to między bajki włożę.

(I. Krasicki)
15325323_10205974150833164_279791276696035859_o

Komentarze

comments