Prorocy. Przywódcy. Wizjonerzy. Wiedzący którędy. Wiedzący jak. Znający sposoby. Pokazujący drogę…
Przebierają się w garderobie w sceniczne ciuszki, stroszą włosy i ćwiczą miny. Śpiewają o rewolucji, odgrażają się systemowi – policja to bandyci, wojsko to mordercy, kler – pijawki. Najprostsze skojarzenia i generalizacja. No i oni wiedzą co trzeba zrobić! Mają szybkie i łatwe recepty na uleczenie sytuacji. Grożą dyrektorom, dziennikarzom i wszystkim „onym” kamieniami, butelkami z benzyną i ogólnym, słusznym wpierdolem. Dorzucą jeszcze coś o korporacjach. I rewolucja odfajkowana. A kilku czterdziestolatków (plus) poskacze kanalizując bunt i niezgodę. I zaciskając pięści będą ryczeć chwytliwy bonmot z refrenu. O tym, co też oni jeszcze zrobią. Swoim ciemiężcom. Razem z grupą studentów, którzy chcą się jak najszybciej zapisać do korpo. Ale póki co – jeszcze poskaczemy! I w ramach mostu ponad pokoleniami zrobią sobie wspólną fotkę pod banerem „tegoroczne Juvenalia sponsoruje [tu wpisz nazwę swojej korporacji]”.
A prorocy, wymieniając cyniczne uwagi przebierają się na powrót w markowe ciuszki. Kasując stosowną gażę. Za bunt.
Nic złego w godziwym wynagrodzeniu, ale jeszcze przed chwilą płonął w nich płomień niezgody i pogardy dla materialnych spraw tego świata…
Odpowiedzialność za słowo można sprowadzić do absurdu. Bo zawsze znajdzie się psychol, który sobie zinterpretuje po swojemu. Narobi bydła i krzywdy. Sobie albo innym. I to nie może być winą twórcy. Ale jeżeli podaje się proste recepty na świat, a zwłaszcza bazujące na jawnym nawoływaniu do przemocy?.. Zwłaszcza dziś, kiedy podnoszą się demony…
Mam ochotę powiedzieć im – SPRAWDZAM!.. Zrób pół z tego o czym śpiewasz, a pójdę za tobą! Dopierdol temu policjantowi, czy innemu dyrektorowi! Podpal redakcję razem z dziennikarzami idt itd…
I nie pierdol mi o umowności i dobrej zabawie! Bo bawisz się zapałkami. Na beczce prochu.